Greko

Borghi: Africo i Casalinuovo

Africo (lokalsi akcentują na pierwszą sylabę) i Casalnuovo to kalabryjskie osady założone w czasach wczesnośredniowiecznych (VIII-X wiek) przez ludność pochodzenia greckiego, najprawdopodobniej wokół istniejących wcześniej pustelni greckich mnichów. Wioski powstały niezależnie od siebie po dwóch stronach wąwozu.

Niemal samowystarczalne, położone wysoko w górach i odległe od politycznych decydentów, Africo i Casalnuovo pozostawały poza świadomością zamożnej Północy do lat 20., gdy o nędzy, głodzie, analfabetyzmie i codziennych trudach życia na aspromonckim odludziu napisał historyk i publicysta Umberto Zanotti Bianco. W latach 40. słynne na cały kraj stały się zdjęcia Tino Petrelliego, które unaoczniały warunki życia afrykan i casalnuowiczan: ciemne, zatłoczone wnętrza, smutne i brudne dzieci w łachmanach, grzejące stopy przy koksownikach. Od zdjęć Jacoba Riisa, zrobionych w Nowym Jorku 50 lat wcześniej, różnią je ujęcia kobiet niosących wodę ze źródła i robiących chleb z soczewicy i żołędzi – mieszkańcy nie mieli dostępu do mąki – oraz zwierząt gospodarskich stłoczonych z ludźmi w jednoizbowych domach. Africo staje się symbolem zacofania Południa. Społecznicy zawiadamiają instytucje międzynarodowe i w rezultacie rząd centralny zaczyna działać. Do Casalnuovo, wcześniej dostępnego jedynie po całodziennej pieszej podróży, powstaje droga, którą w sierpniu 1951 przyjeżdża pierwszy autobus, witany jako oznaka postępu i połączenia za światem. Droga do Africo nigdy nie zostaje zbudowana.

Już w październiku tego samego roku długotrwałe ulewy, powódź i lawiny błotne niszczą oba miasteczka, a także położone niżej pola i pastwiska żywiące mieszkańców. Ludność – kilka tysięcy osób – zostaje pieszo ewakuowana do szykowanych naprędce obozów dla wysiedleńców (uchodźców? dipisów? powodzian?), gdzie spędza kilka kolejnych ciężkich lat. W końcu powstaje dla nich wspólna nadmorska miejscowość – wybudowane od zera Africo Nuovo. Wielu migruje jednak na północ, zasilać szeregi robotników kwitnącego włoskiego przemysłu. Africo i Casalnuovo po przeszło tysiącu latach zostają opuszczone i popadają w ruinę.

Ruiny Africo – nadal dostępne jedynie pieszo – pokazują, że było to kiedyś pokaźne, wbite w strome górskie zbocze miasteczko, z plątaniną wąskich uliczek, solidnym kościołem i przestronną szkołą podstawową. Dziś – poza szlakiem turystycznym i tablicą z wiekopomnym „the time is out of joint” – nie bardzo się chce o Africo pamiętać. Stary cmentarz tak zarósł kolczastymi krzakami, że ruiny grobowców pozostają poza zasięgiem wzroku. Pozostałości domów i domków przypominają o dawnej ciasnocie i o karkołomności życia w tym miejscu. W ruinach kościoła w Casalnuovo pasą się świnki. Z kolei Africo Nuovo to kolejna mieścina nad trasą 106, wyjątkowo zapyziała i bez wyrazu nawet jak na standard kalabryjskiego wybrzeża Morza Jońskiego.

Petrelli, jak wcześniej Riis, zrobił karierę reporterską na swoich wojerystycznych, ale w ostatecznym rozrachunku politycznie skutecznych fotografiach. Nie wiem, na ile zdjęcia były pozowane, czy przedstawione osoby miały nad nimi jakakolwiek kontrolę i czy w ogóle chciały się stać symbolem politycznym. W przeciwieństwie do fotografa anonimowi afrykanie pozostają niemi.

Tekst: Ludmiła Janion

Budynek szkoły podstawowej w Africo w 2021 r. - 70 lat po opuszczeniu miejscowości.

Kościół p.w. Świętego Zbawiciela (San Salvatore) w Africo.

Na pierwszym planie ruiny Casalinuovo, w oddali Africo.

Mur i brama cmentarza.

Romeo Santoro, syn Giuseppego, ur. 10.12.1912, zm. 2.11.1954.

Fotografia Tina Petrellego, 1948 r.